Treść:
"@mirbadangel grzecznie dzisiaj aniołku z Malikiem ;) <3"
Uśmiechałam się do telefonu, kiedy poczułam czyjeś ręce na moim ramieniu. Przestraszyłam się i szybko odwróciłam, za mną stał roześmiany Zayn.
-Hey.
-Hey mała zajebiście wyglądasz.- powiedział a ja wstałam z kanapy chowając mojego iPhona do kopertówki.
-A i sorry że tak sobie wszedłem ale nasze fanki tam stały i chciały mnie dopaść a ty jednak powinnaś zamykać tylne drzwi na klucz.- odparł chłopak jednocześnie przytulając mnie i delikatnie całując w policzek. Kiedy się od siebie odsunęliśmy, ja poszłam zamknąć te tylne drzwi a on został w salonie.
Kiedy wróciłam do pomieszczenia on wpatrywał się w zdjęcia które stały w przeszklonej szafce.
-Czemu przy każdym jest czarna wstążka, ale tylko to jedno- podniósł zdjęcie i pokazał mi je, na nim była mój brat- jest bez wstążki?
-Wszystkie te zdjęcia przedstawiają bliskie mi osoby...
-A on to twój chłopak?-przerwał mi swoim pytaniem Mulat.
-Nie no poczekaj wytłumaczę Ci, a więc wszystkie ze wstążkami to osoby mi bliskie ale ich już nie ma wśród nas, a on jedyny jeszcze żyje.
-A kto to jest? Twój były? Mogę być zazdrosny.- śmialiśmy się i w końcu wyciągnęłam go z domu bo się byśmy spóźnili. Wsiedliśmy do jego auta i ruszaliśmy.
-Nie masz czemu być zazdrosny bo na zdjęciu jest mój brat. Mieszka w Ameryce, czasami do mnie przylatuje.
Chłopak nie odpowiedział, jechaliśmy jeszcze około 10 minut i zatrzymaliśmy się.
-Załóż to na oczka!-podał mi czarną bandamkę i się uśmiechnął. Spełniłam jego życzenie i po chwili nic nie widziałam.Otworzyłam drzwi a po moich nogach powiał zimny wiatr.
-Wysiadaj księżniczko.- Zayn powiedział i pomógł mi wysiąść. Trzymałam go cały czas bo nie wiedziałam gdzie jestem, jest ciemno i nie do końca znam mojego "porywacza". Szliśmy po trawie, co mnie jeszcze bardziej zdziwiło ale też się zastanawiałam jak ja dojdę po trawie gdziekolwiek na 12 centymetrowych szpilkach.
-Czy daleko będziemy szli?- zapytałam go potykając się o nierówną powierzchnię pod bogami.
-Nie za bardzo, ale może Ciebie zanieść?- zaproponował z troską w głosie.
-Nie trzeba, może innym razem.
Po chwili mój kolega zatrzymał się a ja razem z nim.
-Doszliśmy, zdejmuję Ci opaskę.
-Dobrze ale mnie nie puszczaj.-powiedziałam grzecznie ale nie wiem co mi odbiło z tym "nie puszczaj mnie". Chyba się w nim nie zakochałam, przecież znam go 24 godziny.
_________________________________________________________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz